Ceneria.pl   |   Testeria   |   Turystyka • trekking • wspinaczka   |   Rowery i sprzęt rowerowy   |   Sprzęt narciarski i odzież narciarska   |   Sport i rekreacja
Ceneria logo

Strona główna   »  
Testeria   »  

Włóczykij Trip Extreme 2012

W ramach Gryfińskiego Festiwalu Miejsc i Podróży ”Włóczykij” wystartował rajd na orientację Włóczykij Trip Extreme. Najpierw prawie 30 zawodników na dystansie 100 km, a potem ponad 200 osób na dystansie 50 km. Do rywalizacji stanęło łącznie ponad 240 osób.
Reklama
 

Przedstawiamy relację organizatorów:

To rekord w historii naszego rajdu, który zamierzamy pobić w przyszłym roku. Pierwsze miejsce na 100 kilometrów zajęli ex aequo Michał Jędroszkowiak oraz zespół Piotr Szaciłowski i Andrzej Buchajewicz (czas przejścia 11:36), a na 50 kilometrów Bartek Jasiński (czas przejścia 6:28). Tradycyjnie punkty kontrolne miały swoje nietypowe opisy, które miały związek z ukształtowaniem terenu czy "obiektami" wzdłuż trasy. Sen mrówki, Korzeniowski na krawędzi, Trójkąt Ognicki czy Dąbrowski w Świeradowie to tylko kilka z nich.

Do pierwszego punktu kontrolnego w dystansie na 50 kilometrów większość osób docierała bez problemów. Dalej przemierzając pola i lasy zmierzali do drugiego punktu usytuowanego na brzegu jeziora Rynica. Ci najszybsi zaliczyli jeszcze kilka następnych PK za dnia, ale większość dochodziła do trzeciego już przy zachodzie słońca. Można było zobaczyć, jak na duktach leśnych gdzieś w lasach zapalają się światełka czołówek niczym gwiazdy na niebie.


Fot. Sebastian Rożko

Najwięcej problemów sprawiło przejście między czwartym a piątym punktem kontrolnym (w okolicy wsi Ognica). Podmokły teren, niespodziewanie zagrodzone płotami okoliczne pastwiska wywoływały zdumienie na twarzach rajdowiczów. Jednak i z takimi przeszkodami sobie poradzili. Kolejne dwa punkty w widuchowskich lasach zaliczane raczej bez większych problemów, chociaż spora grupa narzekała, że straciła na nich mnóstwo czasu. Może niektórym pomogła telewizja bytująca na jednym z tych PK?

Punkt stop znajdował się w szkole w Widuchowej. Tutaj na rajdowiczów czekał gorący żurek i pomidorowa, pyszne pierogi, herbata, ciasto. Część osób wykruszyła się, część wróciła najprostszą drogą do Gryfina, większość jednak walczyła dalej.


Fot. Sebastian Rożko

Następne dwa punkty kontrolne w okolicach Dębogóry teoretycznie wydawały się proste, jednak łatwo zgubić drogę w ciemnościach. Od jakiegoś czasu mróz i zimny wiatr dawał się we znaki, ale jednocześnie mroził błoto. Pacholęta przywitały ciszą i spokojem. Do stacji kolejowej, gdzie na pobliskim moście zawieszony był jedenasty lampion, docierało się bez problemów. Potem najtrudniejszy punkt, ukryty w środku lasu w świerkowym zagajniku. Niektórzy zdobywali go z marszu, inni tracili tam godziny. Jeszcze dwa w miarę łatwe punkty (ostatni to chichot organizatora, który zaserwował przechadzkę po zwalonym nad głębokim wąwozem drzewie) i szybki marsz przez Pniewo i całe Gryfino na metę.


Fot. Sebastian Rożko

Jak co roku, część osób deklarowało czysto rekreacyjne podejście do rajdu. Jednakże kiedy na odprawie Przemek Lewandowski przedstawił wszystkim Jana Lenczowskiego - zdobywcę Pucharu Polski w Pieszych Maratonach na Orientację w zeszłym roku - zaznaczając, że jest to "człowiek, którego musicie prześcignąć" każdy oczami wyobraźni ujrzał siebie przekraczającego metę o krok przed faworytem. Udało się to 4 zespołom.
Tegoroczna edycja, a zwłaszcza etap zapisów na rajd pokazała, że Włóczykij Trip Extreme wypracował już swoją markę w kraju. Czas, w jakim dystans pokonali najlepsi uczestnicy rajdu, potwierdza, że do Gryfina i w tym roku przyjechała krajowa czołówka.

Tekst: Katarzyna Stangret, Sebastian Rożko