Ceneria.pl   |   Testeria   |   Turystyka • trekking • wspinaczka   |   Rowery i sprzęt rowerowy   |   Sprzęt narciarski i odzież narciarska   |   Sport i rekreacja
Ceneria logo

Strona główna   »  
Testeria   »  

Test trekkingowego plecaka Yukon 60 i namiot Narvik 3 Tatonka

Plecak Tatonka Yukon 60 i namiot trzyosobowy Narvik 3 test

Kiedy w Poznaniu w końcówce lutego 2009 nie było śladu po obfitych opadach śniegu, razem z dwójką zapaleńców gór ruszyliśmy na jego poszukiwanie na południe Polski. Już w zeszłym roku próbowałem się dostać na biwak zimowy organizowany przez miesięcznik turystyki górskiej „n.p.m.”, ale dostałem odmowę. Tym razem się udało!


Idea biwaku polega na tym, aby wybranych zapaleńców gór nauczyć biwakowania w górach w zimie oraz poznać wszystkie zagrożenia, jakie mogą ich spotkać w warunkach śniegu i mrozu. Chociaż chodzę od paru lat po górach Polski – tych niższych i wyższych – nigdy nie spałem pod namiotem na śniegu… Zatem ostatni weekend lutego szykował się w Beskidzie Żywieckim. Baza biwaku mieściła się w schronisku na Hali Krupowej (1152 m n.p.m.) w paśmie Policy. W towarzystwie pary poznaniaków (Marty i Krzycha) po paru nocnych godzinach spędzonych w samochodzie dotarliśmy do Sidziny Wielkiej Polany. Stamtąd czekała nas prawie trzygodzinna wędrówka czarnym szlakiem do schroniska.

Na biwak postanowiłem wziąć ze sobą namiot Tatonka , który posiadam od roku i testowałem go już latem podczas przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego (GSB).

Jednak lato to nie zima. Namiot Tatonki po złożeniu chowa się do worka, który jest płaski, a nie – jak zdążyłem się przyzwyczaić – do worka w kształcie walca. Dzięki temu mogłem go schować do komory głównej i ułożyć wzdłuż pleców. Rozwiązanie to testowałem już na GSB latem i chociaż w środku miałem mniej miejsca na bagaż, to ciężar rozłożony był równomiernie, a na zewnątrz plecaka mogłem mieć już tylko lekką karimatę oraz kijki trekkingowe. W Sidzinie organizatorzy każdemu uczestnikowi przydzielali rakiety śnieżne, co znacznie ułatwiło podejście, bowiem – jak się później okazało – u góry były prawie 2 m śniegu.

 

Duży plecak turystyczny Tatonka Yukon 60

Przyznam, że przed biwakiem postanowiłem zainwestować w większy plecak trekkingowy, który będzie miał bardzo dobrze rozwinięty system nośny i pozwoli mi zabrać cały sprzęt na wyjazdy dłuższe niż 7 dni. Wybór padł na Yukona 60 o najbardziej optymalnym systemie nośnym spośród plecaków Tatonki – V2.

Jeszcze w Poznaniu fotografując spakowanego Yukona doszedłem do smutnego wniosku, że zapakowałem się po samą górę, biorąc objętościowo co najmniej tyle, ile wziąłem latem na 3 tygodnie. Sami widzicie, że pierwsza noc na śniegu wzbudza duże emocje. Plecak ważył ok. 16 kg i mimo dużych rozmiarów dobrze się go zakładało. Punktują tu bardzo rączki zarówno z przodu jak i z tyłu plecaka. Gdziekolwiek go przenosiłem lub zdejmowałem, zawsze miałem za co chwycić. Pasy nośne ramion spełniały dobrze swoją rolę, aczkolwiek trochę się natrudziłem, by je dobrze wyregulować. Ale dzięki temu ciężar dobrze leżał na plecach, co przy podchodzeniu w rakietach po takim śniegu ma niebagatelne znaczenie. W końcu wraz z plecakiem ważyłem niespełna 100 kg. Podczas podchodzenia co ok. 15 min robiłem dwuminutowe przerwy, jednak od dawna nie chodziłem z takim ciężarem. W połowie podejścia zauważyłem, że plecak leży mi na tyle wygodnie, ze nawet nie potrzebuję go zdejmować. Naprawdę dobrze wyregulowane pasy oraz ściągnięty pas biodrowy przenoszą ciężar na biodra i nogi. Nie znaczy to jednak, że szło mi się lekko. Im wyżej szliśmy, tym większa mgła nas otaczała. W końcu weszliśmy na dużą polanę. Wąska przechodzona przez rakiety ścieżka biegła wzdłuż tyczek. Widoczność sięgała 20 m. Dochodząc do drogowskazu zorientowaliśmy się, że to już Hala Kucałowa, na której brzegu od zachodu położone jest schronisko.


Po zarejestrowaniu się w przytulnej jadalni postanowiliśmy jeszcze za jasnego wykopać sobie platformę pod namioty. Okazało się, że amerykańska wojskowa saperka nie ma szans na walkę z takimi ilościami śniegu, toteż metodą targowania i negocjacji wydębiliśmy 2 schroniskowe szufle i zaczęliśmy wyrównywać teren. Po wejściu w nasze planowane fundamenty i zapadnięciu się po pas poczułem, jaką pracę mamy do wykonania. Półtorej godziny nie czuliśmy ani trochę mrozu, kopiąc i odrzucając śnieg. Potem uklepywanie i wyrównywanie. Jednak to, co wydawało się nam uklepaną platformą pod namiot, okazało się po rozłożeniu namiotów równią pochyłą. Jednak zgodnie stwierdziliśmy, że jakoś tę noc wytrzymamy, a ewentualnie w sobotę zrobimy poprawki.

Od razu muszę zaznaczyć, że namiot Tatonka Narvik 3 nie jest namiotem zimowym

więc nie posiada fartuchów przeciwśnieżnych. Jednak dokupiłem do niego latem drugą podłogę, którą rozkładam zawsze przed rozłożeniem właściwego namiotu. Latem izoluje i chroni podłogę sypialni przed przebiciem np. od kamienia czy gałęzi i pozwala na zachowanie czystości samego namiotu. Narvik 3 przeznaczony jest dla trzech osób, ale uprzedzam, że wygodnie wraz z plecakami wewnątrz namiotu (ze względów bezpieczeństwa nauczyłem się chować je do wnętrza sypialni) wyśpią się dwie osoby. Namiot rozkłada się bardzo szybko. Dwa pałąki zewnętrzne – jeden krótszy w tylnej części namiotu i jeden dłuższy w części przedniej instaluje się samemu naprawdę bardzo sprawnie. Narvik, aby stał, wymaga co najmniej dwóch odciągów z przodu i z tyłu. Gdy już to zrobiłem, zacząłem naciągać kolejne odciągi. Jednak śledzie i śnieg to nie zawsze dobre powiązanie. Jednak po parunastu minutach namiot prezentował się naprawdę nieźle. Noc minęła pozytywnie. Okazało się, że teren jest pochyły, ale odciągi w obu namiotach tak się ładnie zakonserwowały, że w sobotę nie chcieliśmy ich ruszać – mróz zrobił swoje i sam usztywnił całe mocowanie. Namiot w środku ma praktyczne kieszonki po bokach, a nad głową idą dwa sznurki podtrzymujące strop sypialni, które służyć mogą jako mocowanie do czołówki nocą. Ja przynajmniej tak je wykorzystuję. Przedsionek jest w sam raz, aby zostawić tam plecak lub buty i trochę sprzętu do gotowania. Jednak nauczony złymi doświadczeniami zwykłem chować większość swego dobytku do sypialni. Moskitiera, która latem była nieodzowna, teraz miała wolne – żaden insekt przy dwóch nocach w temp. ok. – 6 st. C nie zechciał się do mnie wprowadzić. Podczas sobotnich i nocnych szkoleń wciąż padał delikatnie śnieg, więc co 2-3 h starałem się odśnieżać od zewnątrz namiot. Szło to sprawnie, a odciągi trzymały się naprawdę dobrze.


Warto też zaznaczyć, że podczas biwaku, kiedy plecak Tatonka Yukon noszony był bez obciążenia, także świetnie spełniał swoje zadanie.

Podwójne pasy kompresyjne umieszczone po bokach pozwalają na zmniejszenie objętości plecaka i dostosowanie go do aktualnych warunków i potrzeb.

W niedzielę, kiedy nadszedł czas pakowania obozowiska, składanie namiotu Tatonka Narvik nie nastręczało żadnych problemów. Jedyny problem jaki miałem, to wyciągnięcie śledzi. Te na tyle mocno utkwiły w zmrożonej, grubej warstwie śniegu, że trzeba je było odkopywać i prawie że wyrywać. Ta ostatnia, druga noc nad ranem zelżała, a przez to wierzchnia warstwa śniegu zaczęła być bardziej śliska, przez co gorzej mi się spało, bo zaczynałem bardziej zjeżdżać. Kiedy porównuję to do noclegu w Beskidzie Żywieckim latem na bazie Głuchaczki, to z czystym sumieniem mogę napisać, że już zawsze będę dbał o równą powierzchnię do snu. Odciągi w Narviku można zwinąć i przymocować do zaczepów przy szwach – dzięki temu po rozwinięciu namiotu można uniknąć plątaniny sznurków i pętli. Namiot dał się spakować do wora szybciej niż myślałem, ale prawdziwa męka czekała mnie w Poznaniu, kiedy trzeba go było porządnie wysuszyć.

Podczas pakowania w drogę powrotną plecaka Tatonka Yukon nieoceniona okazała się kieszeń na zamek po stronie frontowej, która pozwala na bezpośredni dostęp do komory głównej plecaka. Całość miałem już zapakowaną, klamry pospinane i wyregulowane. Kiedy wtedy znajdujesz swój polar, który musisz zapakować, może Cię ogarnąć złość. Wtedy właśnie wykorzystujesz to „tajemnicze” wejście i nie musisz odpinać klapy. Mimo, że moim przyjaciołom schodziło się do Sidziny o wiele gorzej niż przy podchodzeniu w piątek, ja odwrotnie – czułem się silniejszy. Podczas schodzenia w pewnym momencie odpięła mi się rakieta na lewej nodze i nieuchronnie poleciałem  na zbocze. Jednak Yukon zamortyzował wszystko i jakoś się pozbierałem.

Z wyjazdu i sprzętu jestem bardzo zadowolony, ale nowy plecak muszę jeszcze sprawdzić latem na dłuższym wyjeździe w góry wysokie.



ZOBACZ RÓWNIEŻ