Ceneria.pl   |   Testeria   |   Turystyka • trekking • wspinaczka   |   Rowery i sprzęt rowerowy   |   Sprzęt narciarski i odzież narciarska   |   Sport i rekreacja
Ceneria logo

Strona główna   »  
Testeria   »  

Ola Taistra (Alpinus Expedition Team, Mammut, Evolv, Golden Spa) - tester Cenerii


Ola Taistra została oficjalnym testerem sprzętu dla serwisu Ceneria.pl. Zachęcamy do przeczytania wywiadu z Olą podsumowującego jej poprzedni sezon.

Rok 2007 był dla Ciebie bardzo aktywny. Zjeździłaś niemal całą Europę w poszukiwaniu celów wspinaczkowych.

Faktycznie już w lutym udałam się na west. Najpierw było Ferentillo we Włoszech, potem Frankenjura w Niemczech, Visnove na Słowacji, Adlitzgraben w Austrii, kilka rejonów we Francji, m.in. moje ulubione Ceuse oraz St. Legere i Orpierre i na koniec sezonu Hiszpania, skąd wróciliśmy do Polski na początku grudnia. W Hiszpanii spędziliśmy ostatnie miesiące sezonu, były one dla mnie niezwykle ciężkie. Narastało zmęczenie ciągłym napieraniem. Mimo dość silnej motywacji moje ciało nie było już w stanie realizować celów, które sobie postawiłam. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolona z tego sezonu. Uważam, że dzięki podróżom w tak różne rejony o odmiennej specyfice wspinania i rodzaju form skalnych stałam się bardziej doświadczonym wspinaczem. Do sukcesów muszę zaliczyć także poprowadzenie drogi Die Hard 8c w Ferentillo, a także podniesienie poziomu w stylu on sight – 7c+/8a i Flash – 8a oraz poprowadzenie 25 dróg 7c i 7c+ OS. Jest to duży postęp w moim wspinaniu, które od zawsze charakteryzowało się stylem RP.
 


W Rodellar zrobiłaś Geminis, które także uchodzi za drogę wycenioną na 8c. Ty jednak stwierdziłaś, że wycena ta jest zawyżona.

To nie jest tylko moja opinia, w ten sposób wypowiadają się także inni wspinacze. Spotkaliśmy w Hiszpanii Polaka, który już od kilku lat tam mieszka i on także potwierdził, że droga ta już od dwóch lat ma zmienioną wycenę. Wcześniej w sezonie przymierzałam się do wielu linii 8c i wszystkie zrzucały mnie namiętnie. Udało mi się przejść tylko Die Hard. Do Hiszpanii pojechałam zupełnie bez formy, ledwo dawałam radę na drogach 7c+, więc naprawdę za mało prawdopodobną trzeba by uznać sytuację, że nagle robię 8c. Jestem osobą, która została wychowana na bardzo rygorystycznych zasadach wspinaczkowych, więc po prostu powiedziałam prawdę – Geminis może mieć co najwyżej 8b+. Niestety, po przyjeździe do Polski przekonałam się, że środowisko nie zrozumiało, co kierowało mną, gdy wypowiadałam się na temat wyceny tej drogi. Nigdy bym sobie nie pozwoliła na działanie przeciwko komuś, jednakże sytuacja ta wyzwoliła we mnie jakiegoś takiego szatana, który ma ochotę powiedzieć, co mu na sercu leży. Niektórzy zupełnie nie dostrzegają faktu, że tak naprawdę obniżeniem wyceny drogi strzeliłam sobie samobója, bo nie ma na świecie tak wiele kobiet, które by zrobiły dwie drogi 8c i to jeszcze w ciągu jednego sezonu. Pod względem sponsoringowym byłby to idealny chwyt marketingowy...

Zajmijmy się bardziej przyjemnymi sprawami. Jaką rolę w Twoich sukcesach minionego i poprzednich sezonów odgrywała osoba Sebastiana Wutke?

Wspinam się od 1999 roku, jednakże przełomowe okazały się dla mnie wakacje 2002. Wyjechałam wtedy do Céuse we Francji i tam spotkałam Sebastiana. Traktowałam go wtedy jako dojrzałego pana, który realizuje się w polskich skałach. Darzyłam dużym szacunkiem oraz respektem ze względu na jego osiągnięcia. Do Polski wróciliśmy razem i po tamtych wakacjach rozpoczęliśmy współpracę. Pamiętam, jak na początku naszej znajomości Sebastian zapytał mnie z delikatną ironią, co ja chcę osiągnąć, jeśli chodzi o wspinanie. A ja, rozchwiany wtedy junior, podniecający się bardziej wyceną niż pięknem wspinania, rzuciłam hasło: VI.7. Sebastian spojrzał na mnie jak na szaloną, prawdopodobnie pomyślał: dziewczyno, ty nie wiesz o czym mówisz. Tym bardziej, że w Polsce żadna kobieta nigdy takich trudności nie pokonała. Początkowo ciężko mi było oddać swoje wspinanie w ręce kogoś, kogo mało znałam i komu bałam się zaufać. Cały więc następny sezon wspinałam się na własnym ja. Dopiero jak zawierzyłam Sebastianowi jako trenerowi i przepracowałam pod jego kierunkiem zimę 2003/2004, to wystarczyło kilka wizyt na Pochylcu i padł Powerplay VI.7. Sebastian jest nie tylko z wykształcenia, ale i z natury trenerem. Ma idealne wyczucie, co zrobić z danym człowiekiem, żeby pchnąć go w odpowiednim kierunku. Ja z kolei łatwo nie odpuszczam, raczej ambitny ze mnie zawodnikJ. Razem stworzyliśmy mieszankę, z której faktycznie coś wynikło. Sebastian podchodzi bardzo metodycznie do planowania naszych wyjazdów. Staramy się zachowywać ciągłość, jeśli chodzi o dobór celów wspinaczkowych, więc nasze plany nie są absolutnie przypadkiem, a cele wspinaczkowe nigdy spontaniczne. Samo wspinanie tak, natomiast planowanie jest zawsze z głową. To co się w danym momencie wydarzy jest zawsze podestem do kolejnego planu.

Odwiedzasz rejony wspinaczkowe Europy głównie w towarzystwie Sebastiana?

Nie każdy może sobie pozwolić na tak długie przebywanie poza granicami kraju. Nasz sezon 2007 trwał 9 miesięcy i niemal bez przerwy byliśmy w podróży. Studiuję na krakowskim AWF-ie w trybie indywidualnym, dzięki czemu mam czas na dłuższe wyjazdy. Natomiast Sebastian zdecydował się wziąć roczny urlop z pracy, nie musiałam się więc martwić o partnera wspinaczkowego. W tym roku podróżowałam jednak też dużo z nowymi ludźmi, m.in. z zaprzyjaźnionym Słowakiem – Jozo Kristoffy, z Mateuszem Haładajem czy Szymonem Jakubowskim, młodym zawodnikiem Sebastiana. Z ludźmi, od których się dużo uczyłam. Słowacy działali na mnie kojąco, za każdym razie powtarzali „uspokój się”. Mateusz Haładaj, z którym wylądowałam w Hiszpanii, uświadomił mi, że nie zawsze we wspinaniu będzie dobrze i nauczył koncentrowania na sobie. Natomiast Szymon delikatnie motywował w momentach, gdy byłam już zmęczona i nic mi się nie chciało. Jest to niesamowity dzieciak, w którym drzemią niewyczerpane pokłady energii. Kiedyś dorastał mi do pasa, a na wyjeździe wspinał się na takich samych drogach, co ja i mówił mi, gdzie mam postawić nogę, a gdzie się chwycić. Mój rozwój, niekoniecznie nawet na płaszczyźnie stricte wspinaczkowej, wspomogło wspinanie z Lenką Micicovą, najlepiej bulderującą kobietą na Słowacji. Po raz pierwszy spotkałam dziewczynę, która traktowała mnie po prostu jak przyjaciółkę. To niesamowite doświadczenie, gdyż w Polsce większość wspinaczek widzi we mnie konkurentkę. Dzięki Lence zmieniłam wiele aspektów związanych z moim wspinaniem, np. sposób żywienia! Wreszcie ktoś w bardzo konkretny sposób potrafił mi doradzić, jakiej przestrzegać diety, by wspinanie było efektywniejsze, a przy okazji życie zdrowsze. Bardzo silny wpływ miała na mnie także postać Juraja Repcika, partnera Lenki. Przebywając na Słowacji, intensywnie tam trenując i mieszkając u zaprzyjaźnionych wspinaczy, uświadomiłam sobie, jak mało wiem na temat wspinania! Ostatnią osobą, zupełnie niezwiązaną ze wspinaniem, o której jednak nie mogę nie wspomnieć przy tej okazji, jest moja masażystka, Monika, z Golden Spa. Zabiegi, którym byłam i wciąż jestem poddawana w gabinecie relaksują mnie, uświadamiając, jak mocny wpływ na zmęczenie fizyczne ma sfera psychiczna i towarzyszące temu sytuacje stresowe! Monika nauczyła mnie jak ważnym elementem jest spokój w każdej sytuacji życiowej.
Ci wszyscy ludzie mieli spory wpływ na mnie w ciągu ostatniego roku. Będąc dobrą w jakiejś dziedzinie, wspinając się z kimś o zupełnie innym stylu wspinania i charakterze, mogę wiele rzeczy od niego wyciągnąć i na płaszczyźnie stricte wspinaczkowej, i życiowej.

Jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość?

Nie ukrywam, że dzięki Alpinusowi i moim sponsorom sprzętowym mogę świadomie otworzyć kalendarz i zaplanować, gdzie chcę jechać i w jakim okresie. W tym roku będę się wspinać we Włoszech, Francji i Hiszpanii [Ola jest właśnie w trakcie podróży wspinaczkowej po tych krajach - przyp. red.]. W grudniu na pewno będziemy w Polsce, gdyż wigilia z rodzicami i atmosfera jej towarzysząca jest dla mnie niesamowitą odskocznią od codziennego dnia wspinaczkowego.

Życzę zatem realizacji planów!

Rozmawiała: Kamila Gruszka

Zapraszamy do śledzenia bieżących relacji Oli na blogu w serwisie Goryonline.

(kg)