Ceneria.pl   |   Testeria   |   Turystyka • trekking • wspinaczka   |   Rowery i sprzęt rowerowy   |   Sprzęt narciarski i odzież narciarska   |   Sport i rekreacja
Ceneria logo

Strona główna   »  
Testeria   »  

Dlaczego w kaskach na narty?

Dlaczego piwninieneś jeździć w kasku narciarskim na stoku?

Od pewnego czasu w mediach trwały dyskusje wokół propozycji wprowadzenia obowiązku jazdy w kaskach, przynajmniej dla dzieci i młodzieży. Ostatecznie wprowadzono nakaz jazdy w kaskach na zorganizowanych stokach narciarskich dla młodzieży do 15 roku życia.

Ponieważ jednak przepisy swoje, a życie swoje, jest spore grono osób wątpiących w to, czy uda się ten przepis wprowadzić realnie w życie i to już od najbliższego sezonu. Sądzę, że każdy głos w tej sprawie, zwiększający szansę na rzeczywiste jego wprowadzenie, wart jest kawałka papieru.


Chciałbym wypowiedzieć się w imieniu ratowników górskich, którzy na co dzień mają do czynienia z sytuacjami, potwierdzającymi konieczność jazdy w kaskach. Od dłuższego już czasu obserwujemy zwiększającą się liczbę ciężkich wypadków narciarskich z poważnymi kontuzjami, w tym dużo urazów głowy. Przyczyn tego zjawiska jest kilka. Od dawna na naszych stokach królują snowboardy i narty karwingowe. Pozwalają one na jazdę na krawędziach tzw. ciętym skrętem. Daje ona dużą frajdę, wrażenie pływania i kołysania się na nartach. Niestety, pozwala również na bardzo szybką jazdę. I tu już krok od jazdy niebezpiecznej – za szybkiej.

 

Urazy głowy na nartach

Innym problemem wynikającym z faktu jazdy na krawędziach jest trudność z szybką reakcją na sytuację awaryjną, niebezpieczną. Jadąc tradycyjnym skrętem z lekkim ześlizgiem pięt nart, jesteśmy w stanie szybciej zareagować, zatrzymać się lub ominąć przeszkodę. Jadąc na krawędziach mamy niekorzystne ułożenie ciała i nóg, co powoduje, szczególnie u słabiej jeżdżących narciarzy, wydłużoną w czasie reakcję i opóźniony skręt w sytuacji awaryjnej.

Szybka jazda jest możliwa również dzięki coraz lepszym, szerszym i równiejszym stokom. Kiedyś, na zboczach pełnych muld, rozwinięcie dużej prędkości nie było możliwe. Teraz w naszych ośrodkach jest już standardem codzienne ubijanie i równanie stoków przez ratraki. Tak przygotowane, łagodne trasy prowokują do rozwijania coraz większych i coraz bardziej niebezpiecznych prędkości.


Sztuczne zaśnieżanie to już również standard na naszych stokach narciarskich.

Są ośrodki gdzie 60–70% tras jest sztucznie zaśnieżanych. A śnieg, uzyskiwany z armatek śnieżnych, to tak naprawdę nie jest śnieg, lecz rodzaj lodu. Pozwala na szybką jazdę na nartach i snowboardzie, jest jednak bardzo twardy. To również jeden z powodów zwiększonej ilości poważnych urazów na naszych stokach.

Innym, równie ważnym problemem dla użytkowników tras narciarskich są coraz częstsze zderzenia. Podstawowymi ich przyczynami są nadmierne zagęszczenie na naszych stokach oraz styl jazdy. Od kilku lat trwa dość szeroka modernizacja naszych ośrodków narciarskich. I to bardzo dobrze. Gorzej, że polega ona głównie na wymianie starych, wolniejszych i gorszych wyciągów na coraz nowsze i wygodniejsze kolejki krzesełkowe. Poza wygodą mają one zwiększoną przelotowość. Niewiele robi się w zakresie modernizacji samych tras zjazdowych. Ponieważ wiąże się to z reguły z koniecznością wycinki drzew, służby leśne lub parki narodowe są nieprzejednane i zazwyczaj prace związane z poprawą tras są kosmetyczne. Te dwa niekonsekwentne działania powodują, że nasze stoki są coraz bardziej zatłoczone coraz szybciej jeżdżącymi narciarzami i snowboardzistami.

Niebezpieczeństwo na stoku, a umiejętności narciarzy

Inną, równie ważną przyczyną zderzeń jest fakt pojawienia się na stokach dwóch, dość różnych w technice jazdy użytkowników. Są to narciarze i snowboardziści. Znane są dość liczne przypadki zderzeń tych dwóch rodzajów miłośników białego szaleństwa, szczególnie gdy obaj jadą podobnym, szerokim skrętem. Specyficzne, boczne w stosunku do kierunku jazdy ułożenie tułowia snowboardzisty na desce powoduje, że w jednym ze skrętów jest on dość niekorzystnie, lekko tyłem ustawiony do innych użytkowników stoku. Musi się dość mocno skręcić, aby dojrzeć osobę jadącą w niedalekiej odległości. Gdy dodamy do tego szybką jazdę na krawędzi karwingowca, zderzenie jest nieuniknione. Oczywiście nie obwiniam tutaj któregokolwiek z użytkowników tras narciarskich. Tego typu przypadki są jednak udokumentowane, nawet w dość dogłębnie analizowanych przypadkach sądowych.

Te przedstawione powyżej przyczyny częstych, poważnych urazów narciarskich powodują, że już coraz więcej osób jeździ w kaskach. Nasze obserwacje wskazują, że na polskich stokach jest to już około 20–30% narciarzy i snowboardzistów. I tutaj pojawia się kolejne zagrożenie. Zderzenie dwóch użytkowników stoku, z których jeden ma kask a drugi nie, jest niewspółmiernie bardziej niebezpieczne dla tego bez kasku. To mniej więcej tak, jakby zderzył się czołowo samochód z motocyklem. Narciarz lub snowboardzista bez kasku jest z góry na straconej pozycji. Mamy przykłady takich zderzeń z poważnymi konsekwencjami nawet przy niewielkiej prędkości, np. w obrębie kas. I ten argument, dla osób trzeźwo myślących, powinien być decydujący. Niestety, logiczne argumenty nie docierają do każdego, szczególnie młodego pasjonata nart czy snowboardu. Dla nich nakaz jazdy w kaskach to głównie zamach na wolności obywatelskie i decydowanie samemu o sobie. Bo młodość cechuje się wielką fantazją, a trochę mniejszą wyobraźnią. Przecież jednak są już nakazy jazdy w kaskach na motorach czy skuterach. A nasze stoki przypominają do złudzenia nasze drogi. Są za małe, za wąskie, jeździ na nich zdecydowanie za dużo użytkowników, zbyt często na podwójnym gazie i ze zbytnią fantazją.

Aleksander Chruściel
Instruktor GOPR, Instruktor PZN


Dokończenie artykułu i więcej informacji w Magazynie GÓRY, nr 12 (187) grudzień 2009 r.

Tekst jest jednym z cyklu artykułów "Bezpiecznie w górach"
. Partnerami cyklu są GOPR i PZU.



ZOBACZ RÓWNIEŻ
ZOBACZ PRODUKTY