tak określił obuwie Keena ktoś, kto zobaczył je na moich nogach pierwszy raz. I chyba słusznie – zgodnie z tym jak by chcieli twórcy pomysłu tego typu obuwia. Po prostu Hibrid Life zacząć czas!
Sandały turystyczne Keen otrzymałem w środku wyjątkowo upalnego lata. Grzało chyba do 37 stopni, co nie często się zdarza w naszym pochmurnym kraju. Od razu stwierdziłem - nie to się nie sprawdzi w takich warunkach. I faktycznie, nie był to dobry debiut: moim zdaniem przy temperaturze 37 stopni można chodzić w tych "butach", aczkolwiek mniej zabudowane sandały byłyby zdecydowanie lepsze. I w zasadzie na tym kończy się lista wad. Gdy już tylko niespotykane upały zelżały – do zaledwie 30 stopni i poniżej – okazało się, że buty Keen są niesamowicie wygodne i praktyczne.
Podczas wędrówki w Keenach w skalistym terenie od razu wyczuwamy niesamowitą przyczepność spodów do podłoża. Myślę, że można to porównać nawet z wibramem. Uważam, że spokojnie w Keenach można planować letnie wycieczki w góry, sprawdzą się na pewno. Co prawda należy brać pod uwagę brak usztywnienia w kostce, jednak czy na naprawdę lekkie wycieczki w upalne lato warto przywdziewać ciężkie obuwie trekkingowe?
Czystsze stopy
Zawsze całe lato chodziłem w sandałach – w mieście, w terenie, wszędzie – od kiedy pamiętam. Zawsze też od kiedy pamiętam wieczorem musiałem przez to mocno myć stopy... Co tu dużo mówić – po prostu były niesamowicie brudne. Jedna z pierwszych pozytywnych cech Keenów, jaką zauważyłem, było to, że stopy zdecydowanie mniej się brudziły. Dzięki temu że są bardziej zabudowane chronią stopę przed brudem i kurzem.
Zapachy – kluczowa cecha sandałów
Kiedyś siedząc przy piwie z przyjaciółmi toczyliśmy dyskusje, które sandały są najmniej uciążliwe pod względem nieprzyjemnych zapachów. Opinie były różne. Ja wtedy dopiero zaczynałem przygodę z Keen'ami, więc na ich temat niewiele mogłem powiedzieć. Po kilku miesiącach noszenia wiem, że zabrałbym głos w dyskusji, twierdząc, że Keeny NAPRAWDE NIE ŚMIERDZĄ. Noszone były całymi dniami i ani razu żona nie kazała ich wyrzucać na balkon. To mocny argument. Myślę, że zawdzięczamy to naturalnym materiałom – skórze. Po raz kolejny natura pokazuje swoją wyższość nad sztucznymi tworzywami.
Pewnego wrześniowego dnia Pan Wojtek Mann w radiowej Trójce ogłosił koniec sezonu sandałowego, gdyż - jak to określił - skończyło się lato i w związku z tym on przywdział gustowne mokasyny. Z radością spojrzałem na moje gołe stopy w Keenach! Faktycznie, w drugiej połowie września, kiedy temperatury często rano spadają do 12-13 stopni zwyczajne sandały najczęściej zamieniałem na buty. W tym roku jednak nie! Mamy już październik i nadal chodzę w sandałach! Zobaczymy, co będzie dalej. Testuję temperaturę 8 stopni i nadal bez skarpet!
Jeszcze zakończenie
Przyzwoity „tester” musi się do czegoś przyczepić - miałbym coś. Strasznie mnie denerwują wpadające kamyki do buta. W sandałach wystarczyło machnąć nogą i kamyk wylatywał. Tutaj niestety należy obuwie ściągnąć, jak zwykłego buta. Ale cóż – trochę mamy z buta, trochę z sandała, po prostu hybryd life…
Dariusz Gruszka
(Ceneria.pl)
Darek testował model Venice z serii Trailhead.