Ceneria.pl   |   Testeria   |   Turystyka • trekking • wspinaczka   |   Rowery i sprzęt rowerowy   |   Sprzęt narciarski i odzież narciarska   |   Sport i rekreacja
Ceneria logo

Strona główna   »  
Testeria   »  

Plecako torba podróżna Explorer Duffle marki Jack Wolfskin

Felieton o wyższości torby podróżnej nad plecakiem na pewnym etapie życia ekspertki sprzętowej Ceneria.pl.

 

W styczniu 2008 roku wpis na moim blogu w serwisie GORYonline.com poświęciłam pakowaniu. Dominika, moja starsza córka miała wtedy 2,5 roku. Minęło niecałe 5 lat. W międzyczasie urodził się Jędrek. Mimo że dzieci cały czas są małe, wyjeżdżamy kilka razy w roku na coraz dłuższe i dalsze wakacje. Ponieważ moje nastawienie do pakowania nadal pozostaje takie samo – nie cierpię ogarniania całego bałaganu przedwyprawowego - dlatego pozwolę sobie zacytować większy fragment tego tekstu. Na końcu jednak podpowiem pewne rozwiązania, które pakowanie obecnie mi ułatwiają.

 

Kiedyś uwielbiałam się pakować

„Kiedyś uwielbiałam się pakować. Celebrowanie tej czynności zaczynałam od przygotowania listy rzeczy niezbędnych na wyjazd. Co rusz dopisywałam nowe pozycje aż wreszcie spis wydawał się doskonały. Ostatnie zakupy poczynione i przychodził czas na wyciąganie sprzętu i ubrań z szaf oraz rozkładanie ich na odpowiednie kupki na tapczanie i podłodze. Dopiero wtedy następowało pakowanie właściwe. Obcinałam rogi opakowań od kaszek, sosów i zupek w proszku tak, by wypuścić z nich powietrze. Gdy ich objętość się zmniejszała, zaklejałam je ponownie taśmą, żeby zawartość nie wyleciała i nie zapaskudziła wnętrza plecaka. Makaron od chinek trzeba było dodatkowo pokruszyć. Na dole wiernego Woodpeckera lądował śpiwór, a potem następowało upychanie co cięższych rzeczy, by skończyć na tych niezbędnych na samym wierzchu. Nie było tego dużo. Co prawda, jedzenia w czasach studenckich braliśmy tyle, żeby nie kupować już nic na miejscu (w górach zresztą nie było takiej możliwości), ale z ciuchów na cały miesiąc włóczenia się np. po Kaukazie starczały 3-4 koszulki (jedna „szturmowa”, jedna do spania, jedna wyjściowa i ostatnia „w razie czego”), ilość par skarpetek i majtek mniej więcej taka sama, kurtka p/deszczowa, polar, jakaś cienka bluza, spodnie z membraną, drugie polarowe, krótkie spodenki i właściwie tyle. Było jeszcze trochę sprzętu do chodzenia po lodowcu, maszynka i namiot. Kosmetyki ograniczone do minimum: mini mydelniczka, szamponu brak. Przed wyjazdem zawsze ścinałam się na łyso, by uniknąć kłopotów związanych z myciem głowy. Zazwyczaj polegaliśmy na górskich strumieniach, a woda w nich bywała bardzo zimna. Dobrym patentem okazało się zabieranie na wyjazd gąbki, dzięki której wodą z małego kubka można było umyć całe ciało. Tak zapakowany plecak zakładało się na plecy i można było rozpocząć wędrówkę (oczywiście po odbyciu kilkudniowej podróży pociągiem „płackartnym” do celu – zazwyczaj oddalonego o kilka dób od naszej wschodniej granicy).

Dziś czasy zupełnie inne. Pakowania nienawidzę. Nawet bowiem kiedy jedziemy gdzieś na weekend, tobołów mamy jak na miesiąc. Minęły czasy, gdy wszystko udawało mi się zmieścić do jednego plecaka. (…)

Ostatnio zrezygnowaliśmy z plecaków. Wygodniejsze okazały się torby.

(...) Smutno więc mi się trochę zrobiło, gdy pakowałam się na ostatni wyjazd okołosylwestrowy. Ekipa miała zebrać się ta sama. Z tymi samymi ludźmi jeździliśmy na wypady w góry i kilka lat z rzędu spędzaliśmy sylwestra w „piątce” – schronisku w Dolinie Pięciu Stawów. Spało się wtedy na podłodze, a dzień przed sylwestrem urządzało wypad na Słowację po niezbędne procenty. Wracaliśmy zazwyczaj już o zmroku do schroniska, bo trudno było obrócić w tę i z powrotem w jeden dzień. Pierwszy raz gdy pojechałam do „piątki”, miałam ze sobą plecak 40-litrowy. Wniosłam w nim oprócz rzeczy 5 butelek wina domowej roboty. Co wieczór celebrowaliśmy potem picie grzańca. W tym roku zapakowaliśmy torbami cały bagażnik (…).


Upychanie wszystkiego w samochodzie tak, żeby zmieścili się pasażerownie, nie jest proste :)
Fot. Ceneria.pl

Wszyscy znajomi pakują się w torby

Inni nie byli lepsi. Przyjechali samochodami wypchanymi po dach. Cóż, większości z nich rodzina się powiększyła i większa część pakunków należała właśnie do najmłodszych członków familii. (…)”


Tam także można obejrzeć kilka zdjęć z naszych pierwszych rodzinnych wypadów. Po 5 latach mogłabym dołożyć jeszcze foty z Serbii, Bośni, Czarnogóry, Chorwacji, Słowacji, Czech, Węgier, Rumunii, Hiszpanii, Estonii. W Polsce wypoczywaliśmy na Kaszubach, Roztoczu, w okolicach Drawieńskiego Parku Narodowego, wielokrotnie na Jurze. W większości przypadków preferujemy wyjazdy samochodowe ze spaniem pod namiotem na kempingach. Przeważnie rozbijamy się w jednym miejscu na 1-3 noce, często „na dziko”, a potem zwijamy namiot i ruszamy dalej. Trzeba się wykazać niesamowitą samodyscypliną, by ogarnąć sprzęty do gotowania, spania, mycia, oraz czyste i brudne ubrania.

Nie jest łatwo ogarnąć cały ten bałagan na biwaku. Fot. Ceneria.pl

 


Z czystym sumieniem polecam na takie wypady torby podróżne bardziej niż plecaki.

Przede wszystkim chodzi o wygodę dostępu do potrzebnych drobiazgów oraz ekonomię miejsca.

Mimo że większość plecaków czołowych firm ma obecnie system rozpinania taki, że można cały przód sobie otworzyć, to jednak cały czas wolę pojemność typowych toreb podróżnych od wąskich i nie bardzo głębokich parametrów plecakowych. Pakując się w torbę mam zawsze wrażenie, że przypomina ona bardziej worek bez dna, natomiast w plecaku od razu widoczne są ograniczenia pojemnościowe spowodowane np. usztywnieniem systemu nośnego pleców. Niestety plecak nie jest tak plastyczny w formowaniu do najbardziej potrzebnych dla nas kształtów jak torba.

Ramiączka plecaka, przeważnie dodatkowo wyściełane jakimś materiałem, a przez to grubsze, są dodatkową komplikacją podczas upychania rzeczy w bagażniku. Niepraktyczne według mnie są też na wyjazdy samochodowe pancerne torby na kółkach, gdyż dodatkowe mechanizmy, jak np. wyciągane rączki, powiększają ich objętość i zabierają przez to miejsce na dodatkowych parę paczek makaronu czy ryżu, dzięki którym stajemy się bardziej niezależni w przypadku krajów, gdzie chleb w markecie kosztuje 30 zł.


Zdjęcie produktu. Źródło: www.jack-wolfskin.pl.

 

Rozwiązaniem pośrednim jest plecako-torba Explorer Duffle marki Jack Wolfskin.

Bardzo pakowna bez zbędnych elementów typowych dla plecaków, jednak z prowizorycznymi ramiączkami, dzięki którym przenoszenie jej z samochodu do namiotu nie jest tak uciążliwe – bardzo ten patent chwali mój mąż :)

Wykonana jest z bardzo solidnego wodoodpornego materiału MEGA PU RIP. Gwarancja, że nie przemokną nam rzeczy upchane w środku jest bardzo krzepiąca przy kładzeniu jej na mokrej trawie powleczonej poranną rosą czy też przy szybkim wypakowywaniu bagażów w deszczu. Zrezygnowałam już dawno z naczelnej zasady turysty plecakowego pakowania wszystkiego w reklamówki, czy może bardziej nowocześnie i na czasie – w worki wodoszczelne. Nie do końca jest to dla mnie praktyczne, gdy próbuję dokopać się do potrzebnych rzeczy. Poza tym rzeczy posegregowanych w foliowe worki nie da się tak ładnie i równo upakować, by zapełnić wszystkie wolne przestrzenie w torbie. O tym, co ostatnio stosuję do segregacji ubrań, napiszę później. Ale wracając do tematu – wodoodporność jest dla mnie bardzo dużym atutem tej torby. Podobnie jak solidność tworzywa, z którego jest wykonana. Nie grozi jej rozdarcie – materiał został wzmocniony charakterystyczną „krateczką”, która występuje zazwyczaj w najbardziej odpornych tkaninach. Sprawia wrażenie jakby można było w niej nosić największe ciężary, choć nasza rodzina akurat pakuje do niej zazwyczaj ciuchy.

W przypadku naszych wyjazdów bardzo ważne jest, że wszelkie brudy, jak błoto, ślady dżemu, wylana herbata etc. można łatwo z powierzchni zetrzeć wilgotną ściereczką.

Co ciekawe, mimo pancerności materiału, torba jest naprawdę lekka. Dodatkowo można ją odciążyć odpinając wyścielenie pasów oraz ponoć pasy kompresyjne, choć tego ostatniego patentu szczerze mówiąc nie próbowałam.

Torba Jack Wolfskin jest ogromna! Jej pojemność to 90 litrów

(występuje także w wersji 60 l) i to jest właśnie to, na czym najbardziej mi zależało w przypadku torby podróżnej. Wcześniej stosowaliśmy 2 torby: jedną z ubraniami i innymi drobiazgami dla nas – rodziców i drugą z całą różnorodnością gadżetów dla dzieci. Znajomi, którzy z nami jeżdżą mają jeszcze inny patent – jedna torba dla każdego członka rodziny. Rozumiem takie podejście, bo wiem, jak ważna jest dobra organizacja na wyjeździe, gdy wszystkie rzeczy się mieszają i samochód oraz namiot jest zawalony różnymi drobiazgami, tylko że my nie mamy tak pojemnego samochodu jak oni. A każda dodatkowa torba to kolejny kłopot z umieszczeniem jej w bagażniku tak, by mieć łatwy dostęp do potrzebnych rzeczy. Poza tym sama torba nawet bez ubrań jest dodatkowym bagażem, który zabiera miejsce innym potrzebniejszym. Zdecydowanie łatwiej jest także wyciągnąć z bagażnika jednym ruchem 1 element niż przestawiać wszystko tak, by wydobyć 3 czy 4 pakunki. Dlatego właśnie zależało mi na pojemnej torbie, do której zapakowałabym wszystkie ubrania, kosmetyki, ręczniki etc. dla całej naszej rodziny. Oczywiście na sprzęt kuchenny i jedzenie mając osobną, podobnie jak na śpiwory i maty kolejną. Grunt to dobra organizacja, bo przecież w bagażniku trzeba zmieścić jeszcze tyle innych rzeczy, jak np. prysznic solarny, pojemnik na wodę, namiot, składany stolik etc.


Pakowanie sprzętów do bagażnika samochodu. Fot. Ceneria.pl


Gdy jednak wyciągnęliśmy torbę Duffle Jack Wolfskin z paczki miny z mężem mieliśmy zawiedzione: wydawała nam się zdecydowanie za mała jak na nasze ambitne plany zmieszczenia niemal całego bagażu do jednej torby. Dopiero bliższe oględziny wykazały, że ma ona tak dopracowany system kompresacji, że można ją zmniejszyć do wymiarów torby na wypad weekendowy dla 1 osoby. Przede wszystkim ma po 2 paski kompresyjne ściągane u góry torby i boczne – u szczytów torby. Te paski, jeśli mocno ją wypakujemy można odpiąć, co dodatkowo zwiększa objętość. Po poluzowaniu wszelkich możliwych troków otrzymujemy ogromną komorę na zapakowanie tego, co tylko przyjdzie nam do głowy.

Jest jednak coś, co nie bardzo mi pasuje.

Chodzi o otwieranie tej komory - co prawda zamkiem dwustronnym, ale tylko w jednej linii – wolałabym wygodną klapę z łatwym dostępem do bagażu w środku. W podobnych torbach innych firm, np. w przypadku Base Camp Duffel marki The North Face też o tym samym litrażu istnieje takie rozwiązanie. Potrafię chyba jednak zrozumieć ideę przyświecającą producentowi - Explorer Duffle JW waży 830 g, natomiast torba TNF dwa razy tyle, bo 1750 g. Jack Wolfskin też zresztą ma podobną torbę z klapką – Expedition Trunk, która jednak wagę ma podobną jak TNF oraz system kompresacji już nie tak doskonały jak przypadku Explorer Duffle (wspomniany wcześniej model TNF też jej nie posiada w stopniu tak rozwiniętym jak Explorer JW). Musimy się zatem zastanowić, na czym nam zależy i co dla nas będzie większym atutem: waga, możliwość zmniejszenia torby do potrzebnych nam rozmiarów czy wygoda dostania się do środka.

Jeśli chodzi o jak najwygodniejsze pakowanie i znalezienie potrzebnych rzeczy, to od czasu gdy posiadam tę torbę, stosuję pokrowce z siatki Garment Mesh Sack firmy Sea to Summit. Można do nich wygodnie zapakować posegregowane ubrania, do tego ściskając je dodatkowo upchane w pokrowce zamykane na zamek. Ale o tym gadżecie zapewne jeszcze napiszę osobno.


Szykowanie rzeczy na wyjazd - na pierwszym planie pokrowce z siatki Garment Mesh Sack firmy Sea to Summit. Fot. Ceneria.pl

Kupując torbę Explorer Duffle Jack Wolfskin musimy mieć także świadomość, że nie będzie nam wygodnie nieść jej na dłuższe odległości w sposób tradycyjny - tak jak plecaka.

Jej uchwyty nie są do tego przystosowane. Raczej sugerowany sposób to zarzucenie jej na plecy jak plecak, choć też oczywiście nie będzie to tak wygodny sposób jak w przypadku tradycyjnego plecaka z nowoczesnym systemem nośnym. Biorąc pod uwagę jednak plusy i minusy mogę sobie wyobrazić, że tę torbę wybiorą podróżnicy samolotowi, którzy będą się przemieszczać na niewielkich odległościach z samolotu na lotnisko i do samochodu. W czasach tanich linii lotniczych waga będzie miała tu decydujące znaczenie, a wygoda zarzucenia na plecy dodatkowe.

Zalety:
- wodoodporny materiał zewnętrzny MEGA PU RIP;
- odporna na uszkodzenia i solidnie wykonana;
- łatwość czyszczenia z zabrudzeń;
- bardzo pojemna;
- możliwość dużej kompresacji;
- uniwersalna, jeśli chodzi o potrzeby torby na różne okazje: długie wyjazdy i krótkie weekendowe wypady;
- wygodniejsza do noszenia niż w przypadku tradycyjnych toreb (możliwość zarzucenia na plecy);
- bardzo lekka! (duży atut w przypadku turystów samolotowych).

Niedogodności:
- sposób otwierania (zamek w linii prostej);
- niewygodna do noszenia na dłuższych dystansach, zarówno w sposób tradycyjny jako torba (brak typowego ramiączka), jak i jako plecak (prowizoryczne ramiączka, mniej wygodne niż w normalnych plecakach).

Kamila Gruszka
(Ceneria.pl)



KAMILA GRUSZKA – redaktor internetowego serwisu o tematyce górskiej (www.GORYonline.com), strony miesięcznika „GÓRY” i www.Ceneria.pl – pierwszej polskiej outdoorowej porównywarki cen. Związana z TKN Wagabunda z Krakowa. Autorka artykułów podróżniczych i o tematyce górskiej, także recenzji książek, relacji z imprez podróżniczo-górskich i wywiadów drukowanych w: „Podróżach”, „Poznaj Świat”, „Globtroterze”, „Turystyce” – dodatku Gazety Wyborczej, turystycznym dodatku „Dziennika”, „n.p.m.”, „GÓRACH”, „Drodze”, „Sportowym Stylu” oraz edycjach „Przez Świat” (2004 – wyróżnienie na OSOTT, 2005, 2008). Prelegent wielu pokazów slajdów. Pilot wycieczek zagranicznych. Stale współpracuje z magazynem „GÓRY”.
Prywatnie mama Dominiki i Jędrzeja, żona Dariusza :). Dzieląc swoje intensywne życie na pracę zawodową, bycie kurą domową, prowadzenie serwisów internetowych, wyjazdy i pisanie, od czasu do czasu uda jej się pojeździć na rowerze, wyjechać w góry czy powspinać się, zimą lubi biegówki, latem - kajaki, w ciągu roku - jogę. Ostatnio intensywnie biega (m.in. ukończony Poznań Maraton - 2009 oraz Cracovia Maraton - 2012).



ZOBACZ RÓWNIEŻ
ZOBACZ PRODUKTY