Na wyprawę zabraliśmy po 2 czapki Vikinga, które mieliśmy przetestować w ciężkich kaukaskich warunkach.
O właściwościach pierwszej mogliśmy przekonać się już na kilka tygodni przed wyprawą. Jest bardzo wygodnie dopasowana do głowy. Zrobiona z cienkiej warstwy materiału. Zdawałoby się za cienkiego, żeby odpowiednio chronić głowę przed zimnem.
Testy zaczęły się już w trakcie przygotowań do wyprawy, kiedy to biegaliśmy w krakowskich parkach, nierzadko przy temperaturach poniżej zera. Czapka sprawowała się bardzo dobrze. Po pierwsze, jest bardzo łatwo ją wcisnąć do najmniejszej nawet kieszeni. Po drugie i najważniejsze, bardzo dobrze chroni przed podmuchami zimnego wiatru.
Biegało się w niej bardzo przyjemnie. Czapka zakrywa całe uszy chroniąc je przed zimnem, a dzięki temu że jest zrobiona z cienkiej warstwy materiału, nie „upośledza” zmysłu słuchu. O ile w miejskich warunkach spisywała się nieźle, to w Kaukazie dostałaby medal. Przez 80-90 % czasu wyprawy mieliśmy je na głowie. Maszerowaliśmy w nich, jedli i spali. Były lekkie i tak dopasowane, że były momenty, że zapominało się, że ma się coś na głowie. W trasie zakładaliśmy na nie jeszcze kask i kaptur. Kiedy słońce świeciło trochę mocniej, wystarczało zdjąć kaptur, żeby wilgoć odparowała z czapki, a następnie przez otwory w kasku.
Kiedy natomiast zrywał się silny wiatr, bardziej przydawała się druga czapka/kominiarka (membrana Windlocker), którą zabraliśmy ze sobą. Była wyposażona w przypinaną neoprenową maskę. W masce, goglach i kapturze cała głowa była osłonięta i silny wiatr nie robił wrażenia na użytkowniku. Otwory na nos i usta ułatwiały oddychanie, ale nie oddychało się za swobodnie. Mając jednak do wyboru odrobinę mniejszy komfort w oddychaniu albo odmrożenia twarzy nikt z nas nie zastanawiał się ani sekundy. Maska jeszcze dokładniej dopasowana jest do linii twarzy. Można powiedzieć, że nawet za dokładnie. Krawędź przebiegająca przez czoło (kiedy czapka z maską naciągnięta jest na całą głowę, bez luzów) dochodzi do linii brwi, co sprawia pewien dyskomfort. Wydaje się wtedy, że gdyby nie gogle to czapka zsunęłaby się na oczy. Mówienie z założoną maską sprawiało problem, ale na szczęście szybkim ruchem jednej ręki dało się ją rozpiąć i tak samo szybkim ruchem zapiąć, kiedy skończyło się wymianę zdań ze współtowarzyszami. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że maska nie zamarza pod wpływem pary wodnej powstającej przy oddychaniu.
W ciężkich warunkach przy silnym i zimnym wietrze kominiarka sprawdza się super. Na trochę lżejsze, kiedy nie grozi np. ryzyko odmrożenia nosa bardzo dobrze sprawdza się pierwsza windstopperowa czapka.
WYPRAWA Kazbek 2011 Winter Expedition: