Używanie kijów w znaczący sposób odciąża kolana oraz pozwala zachować równowagę w nierównym terenie.
Kije używane zimą powinny być wyposażone w talerzyki, dzięki którym kijki będą dawały pewniejsze oparcie w śniegu. Rozpiętość cenowa kijów jest znacząca – od kilkudziesięciu do kilkuset złotych za parę.
Ze z góry założoną świadomą naiwną wiarą w zapewnienia sprzedawcy wszedłem w posiadanie kolejnej pary kijów trekingowych, tym razem firmy Fjord Nansen, model ONYX PRO.
Kije są jednym z najtańszych modeli Fjord Nansena, ale mimo tego mają dosyć niską wagę, ok. 500 gramów para. Nie mają amortyzacji, resorów czy innych gadżetów. Rączka jest zrobiona z neoprenowej pianki, doskonale dopasowuje się do dłoni. W komplecie są też okrągłe talerzyki.
Przy pierwszej próbie ustawienia odpowiedniej wysokości okazało się, że system zaciskowy nie działa w obu kijach.
Każdy z kijów składa się z trzech części, a więc czterech punktów zaciskowych, a obu kijach nie działał ten sam górny element! OK – ktoś pomyśli – trzeba było nie kupować jednych z najtańszych kijów. Ale czy to, że są tanie znaczy, że mają nie działać?
Temperatura -15, wieje jak cholera, a ja rozkręcam kije próbując naprawić tandetny mechanizm. Po kilku próbach rozkręcenia i ponownego skręcenia z pomocą kolegi w końcu udaje się zacisnąć kijki na optymalnej wysokości. Ruszamy.
Kijek się złożył. Chcę go skręcić. I co? To samo – zacisk nie działa. Znowu niezbędna pomoc kolegi, który tym razem zaciska kije na amen. Tak skręcone kije wytrzymały do końca wyjazdu. Nie jestem jednak pewny, czy o to chodzi w składanych kijkach, żeby nie można ich było złożyć?
Przez kilka dni patrzyłem z zazdrością na w pełni sprawne kijki drugiego ze współtowarzyszy wyrypy i tylko ich trzy razy wyższa cena powstrzymywała mnie przed pluciem sobie w brodę..