Ceneria.pl   |   Testeria   |   Turystyka • trekking • wspinaczka   |   Rowery i sprzęt rowerowy   |   Sprzęt narciarski i odzież narciarska   |   Sport i rekreacja
Ceneria logo

Strona główna   »  
Testeria   »  

Pas biegowy RaidLight Trail Flask

Pas biegowy RaidLight Trail Flask Test - Opnie

Wraz z pokonywaniem coraz to dłuższych dystansów na treningach oraz naturalną w przyrodzie zmianą pór roku i w związku z tym wyższymi temperaturami w porze wiosenno-letniej zaczęłam poważnie myśleć o zakupieniu dla siebie pasa biegowego, który pozwoliłby mi trenować bez uczucia uporczywej suchości w gardle.

Umieram z pragnienia podczas biegania - co mam zrobić?

W październiku 2008 roku po raz pierwszy udało mi się przebiec dystans 10 km. Od razu postanowiłam: “Przygotowuję się do maratonu“. Dopiero jednak na wiosnę kolejnego roku ukończyłam swój pierwszy półmaraton (maraton dokładnie w rok po moim postanowieniu - w październiku 2009). Po połówce w Gorlicach uwierzyłam, że jestem w stanie robić długie wybiegania trwające 2 godziny. Latem stało się to już normą. Wybiegałam z domu moich rodziców, gdzie spędzałam wakacje, drogą prowadzącą prosto do lasu, potem kierowałam się ścieżką wokół Jeziora Durowskiego, by następnie osiągnąć znowu las porastający teren polodowcowy wokół jeziora. Właśnie tam zaliczałam pierwsze crossy i biegi po pagórkach - zdziwiłby się ktoś, kto by się tam przypadkowo znalazł, że to ”płaska” Wielkopolska. Docierałam wreszcie do ścieżki rowerowej biegnącej wzdłuż drogi z Kobylca do Wągrowca i… tam zaczynała się dla mnie męczarnia. Mijało już 1,5 godziny biegu, a ja trafiałam na nieosłonięty teren, na którym słońce próbowało - czasem skutecznie - osłabić moją motywację do dalszego przebierania nogami.

Nawodnienie podczas biegania jest bardzo ważne!

Już wtedy zaczęłam poszukiwać jakiegoś rozwiązania, które pozwoliłoby mi biegać z butelkami z piciem. Brałam pod uwagę zabieranie na długie wybiegania zwykłego plecaka z butelką wody, ewentualnie camelbaka, najdłużej przeszukiwałam jednak Internet w poszukiwaniu pasa biodrowego, gdyż to ostatnie rozwiązanie wydawało mi się najbardziej optymalne w przypadku moich treningów. Plecak, nawet z bukłakiem na wodę, wydawał mi się zbyt niewygodny, nie mogłam się także mimo wszystko zdecydować na zakup pasa biodrowego z bidonem. Po pierwsze, większość nie była przystosowana typowo dla biegaczy, zniechęcała mnie też zbyt duża waga, a przede wszystkim to, że pojedynczy bidon dyndający gdzieś z tyłu pleców i przez to przeszkadzający - jak mniemałam - w biegu skutecznie osłabiał moją gotowość do zakupów.



Raidlight - brzmi zachęcająco

Ale przecież na coś musiałam się wreszcie zdecydować, by nie umrzeć z pragnienia… Mijały miesiące. Postanowiłam wreszcie przed kolejnym sezonem zwrócić się o radę do bardziej obeznanych w temacie speców. Już od jakiegoś czasu dochodziły do mnie słuchy o marce Raidlight, której produkty można zakupić w sklep.napieraj.pl.

Informacje o marce wyszukane w Internecie brzmiały zachęcająco:

“Raidlight to firma z francuskim rodowodem. Założył ją Benoit Laval – biegacz, wielokrotny uczestnik słynnego Marathon des Sables - 7 dniowego biegu po afrykańskiej pustyni. Przez pierwsze lata działalności jego główną klientelę stanowili zawodnicy startujący w tej imprezie. Potrzebowali ultralekkiego sprzętu, dzięki któremu ich bagaż niesiony na plecach w piekielnym skwarze straci na wadze. Pozwoli dotrzeć do mety lub poprawić wyniki. Do tej pory wiele produktów nosi piętno maratonu piasków. (…) Od pierwszych projektów Raidlighta minęło już 9 lat. Wiele produktów ewoluowało, pojawiły się nowe. Część została wycofana i zastąpiona doskonalszymi wersjami. Nie zmieniła się jednak klarowna filozofia. Stworzyć jak najlżejsze wyposażenie, które pozwoli pokonywać przestrzeń szybciej, sprawniej, z mniejszym wysiłkiem. Priorytetem jest użyteczność, niekoniecznie efektowny dizajn. Dzięki temu, że projektanci nie muszą śledzić najnowszych trendów stylistycznych, czy kolorystycznych, mogą skupić się na dopracowaniu szczegółów. Każda pętelka czy przegroda w plecaku ma swoje przeznaczenie i została przetestowana na szlakach (…) Trzon oferty stanowi sprzęt przeznaczony dla biegaczy i turystów pragnących pozbyć się zbędnych kilogramów z pleców…”



Po poradę do fachowców


Akurat nadarzyła się okazja spotkania z twórcami serwisu napierajpl. Pomyślałam, że to przecież specjaliści od długich biegów, rajdów terenowych czy innych dyscyplin. Na pewno coś mi doradzą, jeśli chodzi o wybór odpowiedniego modelu pasa. I faktycznie, był to jeden z genialniejszych pomysłów, na jakie wpadłam, bo w ten sposób stałam się posiadaczką pasa biegowego RaidLight Trail Flask, który towarzyszy mi w treningach od tej wiosny (2010).

Opis producenta:

RaidLight Trail Flask to wygodny pas biegowy z czterema buteleczkami o pojemności 200 ml (każda) i dwiema torebkami, do których można wrzucić batoniki, żele energetyczne i inne przydatne drobiazgi. Świetnie sprawdza się podczas dłuższych treningów, zawodów biegowych, w szczególności maratonów i biegów na orientację. Kieszenie górne zasuwane na zamek błyskawiczny, na nich z przodu umieszczono dwie siateczki, za które można włożyć dodatkowe drobiazgi, dostęp do nich będzie łatwiejszy i szybszy. Pas został wykonany z siatkowego materiału o grubych oczkach, co zapobiega nadmiernemu poceniu się części ciała, na której się opiera.
Waga: 260 g
Torebki: 2
Siateczki: 2
Bidony (pojemność): 4 (200 ml)



Od tego momentu życie stało się prostsze

Trail Flask ostatnio towarzyszy mi w niemal każdym treningu, nawet tym najkrótszym - godzinnym. Docelowo można na pasie zamontować aż cztery butelki z piciem, każda o pojemności 200 ml. Ilość zabieranych butelek uzależniam zatem od długości wybiegań i pogody (gdy praży słońce, oczywiście potrzebuję więcej picia). Do pasa pakuję także batony, chusteczkę, klucze, pieniądze, dokumenty czy komórkę. Wszystko mieści się w nim bezproblemowo. Do potrzebnych rzeczy można dostać się przez dwa zamki, w zależności od tego, w którym miejscu się znajdują. Jest to bardzo fajne rozwiązanie, że dwa zamki prowadzą do tej samej kieszeni, gdyby bowiem pas był przedzielony w środku przegródką musielibyśmy pamiętać, gdzie co upakowaliśmy, a tak można się wyszukać niezbędne drobiazgi z dwóch stron. Pas można swobodnie przekręcać, tak że nie przerywając biegu wygodnie mogę sięgnąć po komórkę, która akurat zadzwoni, mając zamek od kieszonki przed sobą na brzuchu, a nie szarpiąc się z nim z tyłu. Przydają się także dwie siateczkowe kieszonki, gdzie trzymam rzeczy mniej wartościowe, typu chusteczka higieniczna lub gdzie łatwo jest schować papierek po batonie, który się przed chwilą zjadło.
Kiedyś próbowałam biegać z saszetką zapinaną na rzep na nadgarstku, ale nie dosyć, że trudno było w nią cokolwiek upakować, to rzep rozpinał się nawet nie wiadomo kiedy. W pasie Raidlight bez problemu mieszczą się wszystkie potrzebne gadżety, a już zupełną rewelacją jest rozmieszczenie ciężaru zużywanych płynów równomiernie w czterech buteleczkach!



Trochę jednak pomarudzę - nie jest jednak tak, że pas ten nie ma wad.

Przede wszystkim trzeba by jeszcze dopracować system zamykania butelek. Często zdarza mi się, że ustnik od butelki (swoją drogą rewelacyjna sprawa - skierowany pod kątem) zamyka mi się w trakcie picia. Z kolei przy napełnianiu płynem nie zawsze dobrze go potrafię zamknąć i woda przez niego wycieka. Trzeba wtedy szybko reagować, bo pas nie jest wodoszczelny i mogą nam zamoknąć dokumenty lub komórka!
Buteleczki wkłada się do umocowań z gumy. Martwiło mnie na początku to, że nie mają one żadnych ściągaczy, które mogłyby buteleczki przytrzymywać. Z czasem stwierdziłam, że dzięki temu nawet łatwiej je można wydostać stamtąd, ale z kolei trzeba uważać przy wywrotkach - butelki wypadają! Gdy się raz przewróciłam, butelka upadła mi na ziemię i do tego samoczynnie otworzył się ustnik.
Trochę też mam kłopot z myciem pojemniczków na wodę, bo nie bardzo można się dostać do ich wnętrza, nawet używając szczotki do szorowania butelek. Długo też woda wyparowuje ze środka po umyciu, więc trzeba pamiętać, by zostawiać je otwarte podczas przechowywania, a niestety ze względu na trudny dostęp nie ma jak ich wysuszyć np. ściereczką (skręcona końcówka butelki nie pozwala, by postawić je po prostu do góry dnem na suszarce do naczyń, bo się przewracają...).
Niestety po użyciu jakiegoś płynu izotonicznego butelki zabarwiły się i mimo płukania i próby wyszorowania szczotką zyskały - zdaje się już trwały - żółty odcień.
Rozeszła się także nieznacznie guma będąca przedłużeniem pasa przy zapięciu z przodu. Wydaje mi się, że stało się to po jednym z treningów mego męża, który używał pasa wyregulowanego pod mój obwód i po prostu wtedy się zbyt mocno naciągnął - popękały drobne gumki znajdujące się wewnątrz. Zastanawiam się, czy jest to odosobniony przypadek, czy zdarza się to też innym użytkownikom, bo może warto by było wtedy pomyśleć o zrezygnowaniu z gumy, a zastąpieniu jej zwykłym materiałem?
Jeszcze jedna rzecz niepokoiła mnie na początku - butelki umieszczone przykładnie we wszystkich uchwytach do tego przeznaczonych przeszkadzały mi w biegu, gdyż zahaczałam ramionami o te boczne. Myślę, że wynika to z budowy ciała kobiety i być może trzeba by było pomyśleć w tym wypadku o wersji pasa dla kobiet. Po prostu mamy zbyt krótki tułów! Poradziłam sobie jednak bardzo szybko z tym problemem, przesuwając nieznacznie pas wobec pierwotnego ułożenia - rewelacyjne jest faktycznie to, że można go swobodnie okręcać dookoła bioder.



Podsumowując - pas do biegania godny polecenia

Wydaje mi się, że na polskim rynku jest to obecnie najlepsza propozycja dla biegaczy. System czterech butelek jest najlepszym rozwiązaniem, jakie może być w przypadku treningów biegowych - można regulować sobie ilość zabieranych butelek. Dużą zaletą jest jego lekkość i równomierne rozłożenie ciężaru, co skutkuje tym, że ma się wrażenie, iż podczas biegu nie mamy dodatkowego obciążenia. Polecałabym ten pas na wybiegania do dwóch, trzech godzin. Wydaje mi się, że na dystanse dłuższe lub powyżej maratonu trzeba by się zaopatrzyć jednak w camelbaka, gdyż 4 buteleczki z piciem o łącznej pojemności niecały litr na pewno nam nie wystarczą. Można też brać go na zawody, by być uniezależnionym od punków żywnościowych na dłuższych dystansach. (Zdecydowanie polecam na Maraton Kukuczki w Katowicach, bo tam dla maratończyków w ogóle nie przewiduje się jedzenia w jakiejkolwiek postaci i napojów izotonicznych! Przynajmniej tak było w 2009 roku)

Kamila Gruszka




KAMILA GRUSZKA – redaktor internetowego serwisu o tematyce górskiej (www.GORYonline.com), strony miesięcznika „GÓRY” i www.Ceneria.pl – pierwszej polskiej outdoorowej porównywarki cen. Związana z TKN Wagabunda z Krakowa. Autorka artykułów podróżniczych i o tematyce górskiej, także recenzji książek, relacji z imprez podróżniczo-górskich i wywiadów drukowanych w: „Podróżach”, „Poznaj Świat”, „Globtroterze”, „Turystyce” – dodatku Gazety Wyborczej, turystycznym dodatku „Dziennika”, „n.p.m.”, „GÓRACH”, „Drodze”, „Sportowym Stylu” oraz edycjach „Przez Świat” (2004 – wyróżnienie na OSOTT, 2005, 2008). Prelegent wielu pokazów slajdów. Pilot wycieczek zagranicznych. Stale współpracuje z magazynem „GÓRY”.
Prywatnie mama Dominiki i Jędrzeja, żona Dariusza:). Dzieląc swoje intensywne życie na pracę zawodową, bycie kurą domową, prowadzenie serwisów internetowych, wyjazdy i pisanie, od czasu do czasu uda jej się pojeździć na rowerze, wyjechać w góry czy powspinać się. Ostatnio intensywnie biega (m.in. ukończony Poznań Maraton - 2009).


ZOBACZ RÓWNIEŻ