Ceneria.pl   |   Testeria   |   Turystyka • trekking • wspinaczka   |   Rowery i sprzęt rowerowy   |   Sprzęt narciarski i odzież narciarska   |   Sport i rekreacja
Ceneria logo

Strona główna   »  
Testeria   »  

Plecak Black Diamond Burn - lekki i pakowny

Pracując w czasie Tour du Mont Blanc, szukałem sobie dobrego plecaka, który z jednej strony nie będzie nazbyt ciężki, jednak na tyle komfortowy, by umożliwić przeniesienie podstawowego ekwipunku na wycieczki 1-3-dniowe. Oczywiście przy założeniu maksymalnej minimalizacji sprzętu.


Od samego początku podobał mi się plecak BD RPM. W szczególności jeśli chodzi o brak normalnej, zamykanej klamrami czapy i typowego otwierania panelowego, z którym mam złe doświadczenia.

Dlatego Burn od razu przypadł mi do gustu – będąc rozwinięciem RPM – w przeciwieństwie do tego ostatniego posiada normalny system nośny, wzmocnienie pleców i w pełni funkcjonalny pas biodrowy. W tym warto nadmienić, że w Chamonix model ten razem z jego damską wersją Blast był dostępny już od czerwca 2010 roku (u nas dopiero od sezonu 2011).

Konstrukcja

Co dostajemy w ramach tego produktu od producenta spod znaku czarnego diamentu?

Na pierwszy rzut oka widać od razu, iż jest to plecak przystosowany do działań wertykalnych – smukła sylwetka i brak odstających kieszeni oraz podcięte dno jednoznacznie to określają. Po bokach posiada on dwie charakterystyczne kieszenie ze stretchowej tkaniny, mogące spokojnie pomieścić półtoralitrową butelkę PET.

Sam plecak posiada wzmocnione dno z grubszego nylonu
.

Na przodzie znajdziemy sznurek bungee ze stoperem, pozwalający na przytroczenie bluzy, na dole zaś pętle do mocowania sprzętu.

W czapie zamykanej dwubiegowym zamkiem błyskawicznym znajdziemy dwie kieszenie – pojemniejszą, dostępną od zewnątrz, oraz mniejszą, możliwą do sięgnięcia po jej otwarciu. W tej ostatniej znajduje się haczyk na klucze.

Wewnątrz znajdują się dwie kieszenie otwarte od góry – jedna na camelbag i druga do organizacji ekwipunku wewnątrz komory. Wyjście na rurkę systemu hydratacji jest umiejscowione centralnie.
 
Sam system nośny produkowany jest w dwóch rozmiarach M i L. Jako dla osoby mającej nieco ponad 1,85 metra wzrostu, dla mnie okazał się idealny rozmiar M. Składa się on z piankowych formowanych pleców pokrytych siateczką oraz poduszki biodrowej z podobnym materiałem, jaki wykorzystano do kieszeni bocznych. Same szelki połączone są u dołu metalową linką, co umożliwia większą swobodę ruchów. Podobnie dół pasa biodrowego, który posiada łączenie taśmą nylonową i spore możliwości dopasowania się do naszego ciała. W pasku piersiowym zamontowano klamerkę z gwizdkiem. Usztywnienie pleców stanowi plastikowa płyta oraz specjalnie dogięty drut aluminiowy.




Plecak Black Diamond Burn

Użytkowanie

Sam plecak mam już od ponad roku – w Alpach podczas trekkingów, w czasie pracy w naszych górach, jak i wyjazdach prywatnych – w tym w czasie praktyk geologicznych.

W toku użytkowania nie udało mi się go uszkodzić ani przetrzeć. Ciekawym rozwiązaniem są boczne kieszenie, które dzięki wykonaniu ze stretchowego materiału powracają po wyjęciu przedmiotów do poprzedniej, przylegającej formy. Mimo noszenia w nich ostrokrawędzistych okazów geologicznych nie uległy one nawet wytarciu. Materiał zasadniczy też nie przeciera się, nie dziurawi, ani – co częste w przypadku innych tkanin na plecaki – nie ma charakterystycznego łuszczenia się powłoki wodoodpornej.

System nośny okazuje się wygodny nawet przy większych obciążeniach rzędu 10–14 kilogramów.

Jeśli chodzi o możliwości troczenia, niestety są one ograniczone brakiem bocznych pasków, a o ile do pętli dobrze mieszczą się kije trekkingowe oraz czekany turystyczne, tak niestety z dziabami wspinaczkowymi jest już niekiedy problem, zwłaszcza gdy mają zamontowane gripresty. Pod bungee na przodzie plecaka wchodzi spokojnie kolejna po kieszeniach butelka PET lub bluza/kurtka.
 
Bardzo dobrym pomysłem jest mała biodrowa kieszonka, która umożliwia szybki dostęp do telefonu czy kompasu.

Mnie osobiście bardzo przypadł do gustu system ładowania, oparty o zamykaną zamkiem błyskawicznym czapę – nawet gdy nie załadujemy w pełni plecaka, nie ma skłonności do latania na boki jak w przypadku klapy zamykanej klamrami. Z drugiej strony unika się wady panelowych plecaków, które często mają przykrą tendencję do samoistnego otwierania, gdy są w pełni załadowane. Jednocześnie takie rozwiązanie pozwala na szybka naprawę w razie awarii.

Co do użycia na deszczu – materiał charakteryzuje się wysoką odpornością na przemakanie, stąd nawet po dużej ulewie w środku plecaka jest stosunkowo sucho – tylko szwy i zamek w górze plecaka narażone są na przedostającą się wodę.

Plecak Burn w akcji

Podsumowanie

Mogę polecić z czystym sercem ten plecak dla każdego, kto potrzebuje lekkiego wora na 1–3-dniowe wypady trekkingowe w nasze góry. Zwłaszcza ze względu na lekkość, wygodę noszenia i odporność na wodę. Pewnym mankamentem dla niektórych może być brak bocznych troków, jednak pakowność tego plecaka wynagrodziła mi to z naddatkiem.

Zalety:


+ lekkość,

+ pakowność,

+ wygodny system nośny,

+ ciekawe rozwiązania konstrukcyjne.

Wady:

- brak pasków bocznych.


Testował: Sebastian Fijak

Sebastian Fijak to licencjonowany przewodnik górski i terenowy, z uprawnieniami Międzynarodowego Przewodnika Górskiego UIMLA, instruktor na kursach lawinowych.



ZOBACZ RÓWNIEŻ
ZOBACZ PRODUKTY